Duety to w świecie hip-hopu rzadkie zjawisko, a jego reprezentanci tacy jak OutKast, Wu-Tang Clan, Eric B. i Rakim czy Clipse powoli trafiają do muzealnych gablotek. Nowe życie w konwencję rapowego duetu tchnęli na szczęście Killer Mike i El-P.
Reprezentant funkującej, żyjącej legendą Martina Luthera Kinga Atlanty oraz rozsmakowany w futurystycznym groovie i syntetycznych szmerach nowojorczyk powołali na świat kuloodporny, krwiożerczy twór. Drugi longplay wydany pod szyldem Run the Jewels jest bardziej dopracowany w szczegółach, mniej jednostajny od brutalnej funkowej jazdy bez trzymanki, jaką zafundowali nam na „jedynce”, ale zawiera równocześnie większą dawkę kontrolowanego wariactwa. El-P swoim producenckim tasakiem po raz kolejny wyciosuje jedne z najciekawszych bitów sezonu, dodaje do nich swój rzeźniczy flow i gorzko-ironiczne teksty, a Killer Mike wchodzi z kolei na wyżyny raperskiej finezji, będąc najbardziej szykownym, nieokrzesanym brutalem współczesnego rapu. I mimo kilku umiarkowanie udanych popowych refrenów „Run the Jewels 2” góruje nad swoim poprzednikiem także w warstwie tematycznej. Obaj MC płynnie mieszają politykę i seks, jednocześnie rozpływając się nad swoją zajebistością, i ani na moment nie popadają w groteskę. A morał z tej historii jest taki: ci kolesie mogą wszystko.
autor – Cyryl Rozwadowski